Starsza Pani robiła małe zakupy w jednej z sieciówek małych sklepów otwartych nawet w niedzielę; obsługiwał ją mój ulubiony Sklepowy Jehowy.
Dialog wyglądał mniej więcej tak:
Jeh – Mogę być wyjątkowo winny dwa grosze?
Pani – Tak, dobrze. Najwyżej będę Pana ścigać, hehe!
Jeh – Żebym ja Pani nie musiał ścigać.
Pani – Mnie? Ścigać? Ale dlaczego?
Jeh – Pani już dobrze wie!
Pani – Nie wiem, o co chodzi?
Jeh – Oj to nie na teraz, Pani i tak dobrze wie.
Pani – Nie wiem! O co chodzi? Proszę mi powiedzieć, bo mnie to denerwuje! O co chodzi?
Jeh – Pani przecież wie. Darujmy sobie.
Pani – Ale CO?! Proszę Pana, ja za te tic-taki zapłaciłam!
Jeh – Ja wiem, nie o cukierki chodzi…
Pani – TO O CO?! JA NIC NIE UKRADŁAM!
Jeh – Wiem, to o Pychę. O Pychę w sercu chodzi. Proszę oczyścić swoje serce! A Pan sam do Ciebie przyjdzie!
Biedna kobieta zastygła w bezruchu na dobrych kilka sekund, patrząc bezmyślnie w ścianę, mrugnęła kilka razy, jakby przechodziła przez jakiś reset systemu w umyśle i bez słowa wyszła ze sklepu. Jehowy nieprzejęty zaczął obsługiwać kolejnych klientów. Uwielbiam gościa!